niedziela, 24 lutego 2013

Eastside Festiwal - działo się!

  Razem z siostrą dotarłyśmy do Globusa o 14.50. Bałyśmy się, że jesteśmy spóźnione, jednak ku naszemu szczęściu okazało się, że przed halą jest jeszcze długa kolejka. Znalazłyśmy okienko z biletami i po kupieniu weszłyśmy do środka Globusa.Chciałam sobie kupić koszulkę, ale facet się dopiero rozkładał, stwierdziłyśmy więc, że przyjdziemy tu po festiwalu. Weszłyśmy na salę. Okazało się, że nie jesteśmy na płycie, ale na trybunach.Udało nam się jednak znaleźć wejście na dół. Szybko pobiegłyśmy pod scenę. Zajęłyśmy miejsce przy barierach. Nie było wiele ludzi. O 15.30 festiwal rozpoczął zespół Rotten Bark - zwycięzcy Must Be The Music. Nie rozgrzali oni jednak zbytnio publiczności. Na koniec kapela rzuciła w tłum kostki do gitary oraz - uwaga - pałeczki do perkusji. Krótka przerwa techniczna i zobaczyliśmy na scenie Muchy.
  Nie dali oni zbytniego popisu i też nie udało im się rozgrzać - jak się okazało - wymagającej publiczności. Jednak tutaj było już trochę lepiej. Kiedy Michał Wiraszko zszedł ze sceny by poprzybijać z ludźmi piątki, publiczność zaczęła piszczeć. Reszta koncertu przebiegła już więc w nieco lepszej atmosferze. I nadszedł czas na grupę Łąki Łan.
  Byłam naprawdę rozbawiona, kiedy zobaczyłam ich kostiumy. Byli poprzebierani za konika polnego, królika, motyla, jeża i wydaje mi się, ze pana ogrodnika, ale trudno stwierdzić. Fanką ich muzyki nie jestem, ale jak dla mnie dali najlepszy występ. Włodzimierz Dembowski "Paprodziad" szalał po scenie, oblewał nas wodą, rzucił się nawet w tłum i tańczył z fanami! Na koniec dostaliśmy od zespołu mnóstwo sztucznych kwiatów.
  I przyszedł czas na Happysad. Dopiero u nich publiczność naprawdę zaczęła się dobrze bawić. Skakaliśmy, pchaliśmy się i śpiewaliśmy. Chłopaki musieli wrócić i zagrać dla nas bis.
  Strachy na Lachy. Wydaje mi się - że to był najbardziej oczekiwany przez wszystkich zespół.Grabaż nie ukrywał swojego zaskoczenia, kiedy zaśpiewaliśmy za niego całą piosenkę Czarny Chleb i Czarna Kawa.To był ich pierwszy koncert w Lublinie i uważam, że lepszego dać chyba nie mogli.
  Luxtorpeda trochę zawalili swój występ, gdyż zamiast dać obsłudze sprawdzić ich sprzęt, sami to robili, przez co fani nie mieli aż takiej frajdy, kiedy za chwilę od nowa wchodzili na scenę. W połowie ich koncertu musiałam niestety wracać, gdyż tata źle przeczytał SMS i przyjechał wcześniej. Nie zdążyłam nawet kupić pamiątkowej koszulki. Zostało mi jednak kilka chwilowych pamiątek w postaci siniaków. Mam nadzieję, że Eastside Festiwal niektórym podobał się bardziej niż mi, bo jak dla mnie to mogło być lepiej.
Macie tu trochę zdjęć : Eastside Festiwal
Ps. Na ostatnim się załapałam ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz